Kwietniowe słońce przywodzi na myśl wakacje i wielu z nas przypomina sobie o uśpionych przez zimę pomysłach na weekendowy wypad. Pomysły są równie liczne jak reklamy tanich linii lotniczych, ale jak wiadomo spośród kuszących wariantów wybrać trzeba ten najlepszy. Zanim zabierzemy się się za poszukiwania, rzućmy okiem na słowa klucze, bo dzięki nim zarówno spontaniczny wyjazd do Londynu, jak i dłuższy, wymarzony urlop mogą zostawić w naszym budżecie mniejszy ślad, niż sądzimy:)

No właśnie – budżet. W języku angielskim “budget” jest dokładnie tym, czego nam trzeba, żeby nie przepłacić: budget holiday = tanie wakacje, budget airlines = tanie linie lotnicze,  travel on a budget = podróżować, nie wydając wiele. Jeśli szukając atrakcyjnej oferty, chcemy rozszerzyć wachlarz wyników o oferty zagraniczne, warto wygooglować hasło: “bargain destinations”, czyli cele podróży w okazyjnych cenach. Słowo ‘bargain’ często pojawia się też na witrynach sklepowych albo pchlich targach, gdzie oznacza zakupową okazję. Kiedy kupimy coś bardzo tanio, możemy na przykład powiedzieć: “It was a real bargain!” (Trafiła mi się prawdziwa okazja!). Słowo to można również wykorzystać jako czasownik w zwrocie “bargain over a price”, czyli targować się lub negocjować cenę. Niewielkie koszty i niewielu turystów – jeśli tak widzicie udane wakacje, to szukajcie ich pod hasłem “off-season” (poza sezonem). Branża turystyczna wyróżnia kilka okresów: high season = pełnia sezonu (czerwiec – październik) low season = martwy sezon (styczeń – marzec) shoulder season = przejściowa pora roku (kwiecień – maj, listopad – grudzień)

Ok. Wiemy już, że chcemy odpocząć za niewielkie pieniądze, jak to zrobić? Sporo mówi się ostatnio o różnicach między turystą a prawdziwym podróżnikiem. Turysta zamieszka w hotelu, podróżnik zagości u lokalnych mieszkańców; turysta wykupi bilet w “budget airlines”, podróżnik pojedzie autostopem itd. Jak zwykle, wszelkie trendy znajdują odzwierciedlenie w języku, w ostatnich latach modne stały się więc:

  • Couchsurfing – koncept oparty na istnieniu globalnej społeczności podróżników, którzy bez opłat udostępniają swoje mieszkania innym podróżnikom. “Couchsurfers” to zwykle osoby otwarte na inne kultury, dla których wartością dodaną idei jest poznawanie lokalnych zwyczajów i ludzkich historii. Żeby zostać członkiem wystarczy zarejestrować się na stronie: couchsurfing.com (można zwiększyć swoją wiarygodność poprzez weryfikację danych). W zależności od posiadanych możliwości możemy couchsurferów zapraszać lub odwiedzać. Nie chodzi tu o zasadę wzajemności, więc nie ma obowiązku udostępniania noclegu osobie, u której się zatrzymaliśmy.
  • House-swapping – sposób na tanie wakacje, oparty o wakacyjną zamianę mieszkań lub domów. Niektórzy z pewnością usłyszeli o house-swapping dzięki komedii romantycznej, w której zamiany takiej dokonują Kate Winslet i Cameron Diaz. Trudno liczyć na to, że każdemu uda się od razu zamienić mokotowskie M3 na luksusowy dom w Los Angeles lub urocza chatkę pod Londynem, ale mimo to pomysł nie jest tak naiwny na jaki wygląda i od wielu lat z powodzeniem przyciąga amatorów. Rejestrujemy się na jednej z poświęconych pomysłowi stron, np. homeexchange.com, dodajemy opis i zdjęcia naszego lokum oraz dane, które pozwolą innym użytkownikom w razie potrzeby nas zweryfikować i gotowe. Idea jest prosta: na ustalony przez obie strony czas zamieniamy się miejscami (dosłownie) i czerpiemy z samego środka lokalnych zwyczajów. Potrzeba przy tym sporej dozy zaufania i otwartości, ale warto wiedzieć, że strony tego typu działają już od 20 lat. Aby dowiedzieć się więcej wystarczy wygooglować “house-swapping” (zamiana domów)
  • House-sitting – pokrewną ideą kierowali się zapewne twórcy portali mindmyhouse.com lub trustedhousesitters.com. Znajdziemy tu oferty bardzo atrakcyjnych domów i mieszkań, które potrzebują “opiekunów” (czasem chodzi także o opiekę nad zwierzętami) podczas nieobecności właściciela. Zostajemy więc “z domem” lub zwierzakiem, a jedyne koszty, jakie ponosimy to zakupy żywnościowe i media. Oczywiście tutaj także wiążące są przede wszystkim ustalenia pomiędzy zainteresowanymi i wzajemne zaufanie. Korzyści mogą być jednak wymierne, ponieważ przy niemal nieograniczonym wyborze miejsc, można w ten sposób zasmakować lokalnej kultury bez jej turystycznej otoczki w każdej części świata.

Skoro już zamienialiśmy się mieszkaniami i gościliśmy u nieznajomych, to z pewnością niestraszny nam będzie “hitchhiking”, czyli podróż autostopem. W ostatnich latach ta lekka forma podróżowania wraca do gry. Najbardziej wprawieni “hitchhikers” znają zasady, dzięki którym czują się bezpiecznie i komfortowo, ale adepci autostopu powinni zapoznać się ze stroną hitchwiki.org – swoistą wikipedią dla autostopowiczów. To zbiór informacji o różnych krajach i tym, czego możemy się spodziewać prosząc przypadkowego kierowcę o podwiezienie. Jeśli temat nas wciągnie, możemy też zaopatrzyć się w aplikację dla systemu Android: Hitchwiki Maps. Aplikacja informuje np. o szczególnych miejscach na mapie i oferuje nawigację.

Co na koniec? Najbardziej utarty zwrot, który po prostu trzeba znać, czyli oczywiście Wyruszyć w drogę 🙂 Hit the road! (and don’t forget to use your English)